czwartek, 4 października 2018

ROZDZIAŁ DWUNASTY

Kiedy obudziłam się następnego dnia miałam wrażenie, że mimo całego syfu jaki wpłynął w moje życie, świat stał się jakby piękniejszy. Oczywiście nadal czułam się, jak na rollercoasterze, ale już było łatwiej. Dowiedziałam się, że tak naprawdę nie powinnam nazywać się Forbes, ale w końcu okazało się, że nie zrobiłam niczego niewłaściwego, a to chyba doskwierało mi bardziej niż świadomość tego jakimi ludźmi są moi rodzice, w końcu o tym zdążyłam przekonać się już dawno temu. Przez całe życie żyłam w cieniu swojej despotycznej matki, w oczach której zawsze wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik, nikt nie mógł mieć innego zdania ani zachowywać się inaczej niż tego wymagała sytuacja. Zdecydowanie częściej karciła mnie niż okazywała uczucia, a poza tym Caroline nie pamiętała, żeby kiedykolwiek ją przytuliła czy powiedziała, że ją kocha. Cały paradoks polegał na tym, że ojciec wydawał się być inny. Teraz okazało się, że wszystko co jej dawał, miłość, wsparcie, poświęcenie, prysnęło jak bańka mydlana. Wszystkie te czułości i uczucia powinien dać swojemu biologicznemu dziecku, Niklausowi. Właśnie był jeszcze on, początkowo wydawało mi się, że to najbardziej zwyrodniały człowiek, jakiego spotkałam w swoim życiu, że wszedł w nie tylko po to, żeby mnie zniszczyć. Jednak nie okazał się moim prześladowcą, a niejako wybawicielem, pokazał mi prawdę, owszem w okrutny sposób, ale przynajmniej bez żadnego upiększania czy owijania w bawełnę. Tylko co ja teraz powinnam, zrobić? Tego jeszcze nie wiedziałam, ale zamierzałam się w najbliższym czasie dowiedzieć.
- Wstawać śpiochy, nastał nowy, lepszy dzień!- całkowicie przez
"przypadek" zrzuciłam Elenę z łóżka.- Słuchajcie od dzisiaj koniec z tym wiecznym użalaniem się nad sobą, od teraz wszyscy zobaczą silną i zdecydowaną Caroline Forbes i mówię wam, że aż im oczy zbieleją.
- Tylko dlaczego przez twoje odrodzenie musiałam wylądować na podłodze?- Elena zaczęła, ponownie gramolić się na łóżko.- Chociaż powiedz od czego zaczniesz? Pójdziesz skopać Klausa i zaczniesz rządzić twardą ręką w jego firmie?
- Żartujesz? Jego zostawię sobie jako wisienkę na torcie, chociaż myślę, że i tak oberwie mu się najmniej, bo w końcu się złamał i powiedział mi prawdę, poza tym będzie mi jeszcze potrzebny. Najpierw zajmę się moimi kochającymi rodzicami, zmuszę ich do przyznania przed wszystkim, że nie jestem córką Johna Forbesa i od razu ujawnienia faktu, że Nik również o tym wiedział.
- Co, potem? Myślałaś już o tym?
- Oczywiście, że tak. Właśnie do tego będzie mi potrzebny Klaus. Skoro taki z niego Detektyw Monk, to pomoże mi dowiedzieć się najpierw kto jest moim biologicznym ojcem, a później go odnaleźć.
- Wystarczyło, że się przespałaś, a już mówisz do rzeczy. Jednak nie wiem, czy będąc na twoim miejscu chciałabym poznawać tego człowieka. Caroline, w końcu istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że on nie ma pojęcia, że jest twoim ojcem.
- Trudno będzie się musiał przyzwyczaić do myśli, że ma córkę taką, jak ja.
- Tylko prawdziwy wariat nie chciałby, żeby spotkał go taki zaszczyt, jak bycie twoim ojcem- kochana Bonnie, zawsze wiedziała, co powiedzieć.
- Pierwszy raz uznaję, że słusznie prawisz- Elena uśmiechnęła się promiennie. Wreszcie po całej burzy, wyszło lekkie, jeszcze nieśmiałe słońce.


***

- Patrząc na twój wisielczy humor, najprawdopodobniej Caroline, nie zareagowała zbyt dobrze- powiedział Elijah, wchodząc do mojego gabinetu.- Opowiadaj, jak wam poszło?
- Nawet sobie nie wyobrażasz jak mi nawrzucała. Jednak jakby tego było mało, to praktycznie wcale nie zareagowała na moją informacje. Mówię ci, nawet sobie nie zdajesz sprawy, jak szybko przeszła nad tym do porządku dziennego, naprawdę jakby miała w nosie, że przez te wszystkie lata była oszukiwana. Nie wiem co, o tym myśleć. Uważasz, że powinienem pierwszy się do niej odezwać? W ogóle czy ja powinienem jeszcze jakoś się wtrącić. Może lepiej, żebym zostawił to wszystko w spokoju i nie robił większego bałaganu?
- Coś ci wytłumaczę braciszku. Przez lata mojej praktyki w dokładny sposób udało mi się zaobserwować pewną skłonność, mianowicie ludzie mają w zwyczaju włączać u siebie system obronny. Wydaję mi się, że Caroline właśnie coś takiego zastosowała, typowe wyparcie. Jednak to co mogę ci powiedzieć, to jedno. Dzisiaj wszysko dotrze do tej biednej dziewczyny.
- Czyli?
- Czyli dzisiaj na pewno już wie, co do niej powiedziałeś. Dokładnie przeanalizowała każde twoje słowo.
- Elijah, możesz oszczędzić mi, tych swoich fachowych określeń i doradzić jak bratu, co powinienem zrobić? Wiesz mi, naprawdę  doceniam, że próbujesz mi wytłumaczyć na czym polega jej dziwaczne zachowanie, ale w niczym nie pomaga mi ten niezrozumiały bełkot.
- Jeżeli o mnie chodzi, powinieneś, mimo wszystko, a może właśnie z uwagi na to, pójść i z nią porozmawiać. Dotychczas stałem zawsze po twojej stronie, mimo twojego mało moralnego zachowania, ale nadal tak jak od początku uważam, że masz wobec Caroline wielki dług z uwagi na jej cierpienie w ostatnich kilku miesiącach. A to z kolei, obliguje cię do tego, żeby jej pomóc. Założę się, znając już ją trochę, że nie podda się tak łatwo. Mogę się założyć, że za wszelką cenę będzie chciała poznać ojca, a ty skoro z Ciebie taki Sherlock Holmes na pewno szybko sobie z tym poradzisz.
- Elijah, ale przecież wiesz, że jeżeli ona dzisiaj już ochłonęła, to zapewne nie chce mnie już znać. Nie zdziwiłbym się nawet, jakby napluła mi w twarz, kiedy mnie tylko zobaczy.
- Trudno będziesz musiał to jakoś przełknąć. Zachowaj się jak na mężczyznę przystało i pomóż jej i to nawet jeżeli będzie na ciebie pomstowała, a może właśnie wtedy.
- Nie chce wyjść na tchórza braciszku, ale może najpierw ty byś z nią porozmawiał. Wiesz ona ciebie na pewno wysłucha, a ja nie chce dokładać jej jeszcze więcej nerwów- ku mojemu zaskoczeniu, Elajh tylko się roześmiał.
- Tak właśnie przypuszczałem, że o to poprosisz i wiesz co? Dziwie się sam sobie, ale pójdę i z nią porozmawiam. Dowiem się jak się dzisiaj trzyma i czy jej przyjaciółki pomogły.
- Braciszku, nie wiem czy przez całe swoje życie zdołam ci się odwdzięczyć za to co dla mnie robisz.
- Po prostu podziękuj i przestań już marudzić.


***

- Elijah!- zawołałam, kiedy tylko zauważyłam go w drzwiach. Godzinę
temu zadzwonił do mnie z pytaniem czy nie miałabym ochoty na filiżankę pysznej kawy. Byłam przekonana, że to Klaus poprosił go o rozmowę ze mną, ale Elijah jest tak wspaniałym człowiekiem, że mimo całej mojej wściekłości na jego brata, nie potrafiłam odmówić.
- Caroline, miło cię znów widzieć- przysiadł się do mojego stolika i przez chwilę z uśmiechem na ustach, bacznie mi się przyglądał.- I? Co u Ciebie?
- Założę się, że wiesz to jeszcze lepiej ode mnie. Powiedz szczerze, Klaus cię przysłał?
- Martwi się o Ciebie, poprosił żebym z Tobą porozmawiał, ale nawet jeżeli by tego nie zrobił, to i tak musimy przeprowadzić taką rozmowę. Jestem twoim terapeutą zapomniałaś? Lepiej zrobisz, jeżeli powiesz mi wszystko nie zmuszając mnie do użycia siły- uśmiechnął się serdecznie. Kolejny raz zastanawiałam się jak to się stało, że dwójka tak różniących się od siebie ludzi, mogła zostać wychowana przez jedną rodzinę.
- Co mam ci powiedzieć? Jeżeli o mnie chodzi to twój brat, co chwila zaskakuje mnie jakimiś nowymi rewelacjami, ale muszę przyznać, że po tym co mi zafundował ostatnio nic mnie już chyba nie zaskoczy.
- Jak się z tym czujesz? Chyba nie będziesz próbowała mi wmówić, że w ogóle cię to nie obchodzi? Znam się na ludziach i potrafię zauważyć, kiedy ktoś tłamsi swoje uczucia. Możesz oszukać mojego brata, ale nie mnie. No już opowiadaj.
- Może nie będziesz mnie do tego zmuszał, co?- doskonale wiedziałam, że to nie przejdzie, ale musiałam spróbować. Jednak spojrzenie jakim mnie obrzucił jasno mówiło, że i tym razem mi nie odpuści.- Elijah, a pomyśl jak byś się poczuł, gdyby nagle ktoś powiedział ci, że życie które dotychczas prowadziłeś to jedno wielkie kłamstwo? Zawsze uważałam, że lepiej poznać najgorszą prawdę, niż wierzyć w najpiękniejsze kłamstwo, a okazało się, że wszystko co mnie otaczało nim właśnie było. Wiesz całe swoje dzieciństwo, a później okres dojrzewania spędziłam zastanawiając się dlaczego moi rodzice są tak okropnymi ludźmi, to znaczy właściwie z jakich powodów moja matka mnie nigdy nie kochała. Teraz dostałam odpowiedź, jestem wspomnieniem największego błędu w jej życiu, zagrażałam jej pozycji społecznej. Dokładnie z takiego samego powodu ojciec nigdy nie chciał zobaczyć syna, nigdy nie przyznał się do kłamstwa, ja i on burzymy wyidealizowany świat, w którym żyją Liz i John Forbes.
- Masz rację, ale nadal unikasz odpowiedzi na moje pytanie. Jak się czujesz z tym wszystkim?
- Nie wiem kim jestem, kim powinnam być. Jestem zdezorientowana. - Elijah, to tak boli- pierwszy raz od poprzedniego dnia pozwoliłam sobie na okazanie większej słabości przed kim, kto tak naprawdę jest dla mnie obcy.- Ja chciałam tylko, żeby mnie kochano.
- Nie miałaś wielkich wymagań- chwycił mnie za rękę co sprawiło, że poczułam się lepiej. Zupełnie nie rozumiałam dlaczego tak jest, ale Elijah najwyraźniej był człowiekiem, który został powołany do tego, żeby podnosić z ziemi takich mazgajów jak ja.- Jesteście do siebie tak podobni z Niklausem, oboje zostaliście skrzywdzeni przez ludzi, którzy powinni was darzyć bezgraniczną miłością.
- Mam niewyobrażalną ochotę skopać twojemu bratu tyłek, ale jednocześnie sama czuję, że tylko on może mnie teraz zrozumieć. Rzeczywiście on przeżył coś podobnego i nawet jeżeli wykorzystał to niejako przeciwko mnie, wymuszę na nim, żeby mi pomógł.
- Caroline, on nie wykorzystał swojej wiedzy przeciwko tobie. Nie myśl sobie, że teraz będę go bronił, co to to nie, bo moim zdaniem zachował się w stosunku do ciebie okropnie, ale ma na swoje usprawiedliwienie to, że twoi rodzice sami mogli powiedzieć ci prawdę.
- Wiem i to chyba jest najbardziej bolesne. Zawsze wiedziałam, że matka mnie nie kocha, ale wydawało mi się, że ojciec ma do mnie chociaż odrobinę ciepłych uczuć.
- Rozumiem cię, powiesz mi co zamierzasz teraz zrobić? Porozmawiasz z rodzicami? Może kiedy powiesz im, że już wiesz, oni odważą się powiedzieć ci całą prawdę.
- Oczywiście, że z nimi porozmawiam. Chcę dowiedzieć się kto jest moim ojcem. Chciałabym kiedyś go poznać i tutaj potrzebny będzie mi Klaus. Szczerze jakoś nieszczególnie wierzę w to, żeby rodzice dobrowolnie powiedzieli mi to co chcę wiedzieć, więc skoro Nik był tak chętny, żeby poznawać ich przeszłość, to teraz musi mi pomóc odnaleźć tego człowieka nawet wbrew woli Forbesów.
- Wiesz, że gdybyś potrzebowała zawsze możesz do mnie zadzwonić, prawda?
- Wiem Elijah i bardzo ci za to dziękuję. Przynajmniej na ciebie zawsze można liczyć. Gdyby nie ty i dziewczyny, pewnie usiadłabym i rozpłakała się jak dziecko. Ale jak to mówią, życie jest jakie jest i niestety nie możemy go zmienić. Teraz wybacz, ale muszę już iść, będziemy w kontakcie- ucałowałam go w policzek i ruszyłam na spotkanie z jego bratem.


***

- Panie Mikaelson, tłumaczyłam Caroline, że ma Pan gości, ale nie chciała mnie słuchać- do mojego gabinetu wpadła najpierw Caroline, a tuż za nią zdenerwowana Jenny.
- Nic nie szkodzi, możesz nas zostawić- zauważyłem, że dopiero teraz Caroline zaczęła się rozglądać i w momencie, kiedy zobaczyła moich rodziców nagle zbladła.- Chodź Caroline, napijesz się czegoś?
- Ja...Ja nie przypuszczałam, że ta zołza mówiła prawdę- to jak się zawstydziła sprawdziło, że poczułem narastające rozbawienie.- Nie będę wam przeszkadzać i przyjdę później.
- Nie, nie chodź Caroline- wstałem i chwyciłem ją za łokieć, żeby nie zdążyła uciec.- Poznasz moich rodziców- nadal czułem, że zesztywniała, ale za wszelką cenę próbowała dojść do siebie.- To moja mama Esther, a to Mikael mój ojciec- tak jak myślałem oboje dziarsko chwycili jej wyciągniętą dłoń.
- Bardzo nam przyjemnie- powiedziała mama.- Gdybym wiedziała, że z ciebie taka śliczna dziewczyna, już dawno zmusiła bym Niklausa, żeby nas poznał.
- Esther moja droga, jeszcze wystraszysz biedną dziewczynę- powiedział Mikael.- Proszę cię wybacz mojej żonie, ona po prostu nie potrafi przejść obojętnie obok pięknej dziewczyny, to chyba przez jej zawód.
- Nic nie szkodzi, bardzo dziękuje za komplement. Jednak myślę, że nie będę Państwu przeszkadzać i bardzo przepraszam za moje nagłe wtargnięcie- widać było, że chcę się stąd jak najszybciej ulotnić.
- Nie, nie kochana. Nic nie szkodzi, poza tym i tak mieliśmy się już zbierać- powiedziała Esther.- Jednak mam nadzieję, że jeszcze będziemy mieli okazję spotkać się i na spokojnie porozmawiać- oboje wyszli, a ja poczekałem, aż Caroline złapię spokojny oddech.
- Jak się czujesz?- zapytałem po chwili.- Coś się stało? Po tym, jak tutaj weszłaś, wnioskuje, że musiało stać się coś bardzo złego. Powiesz mi co?
- Chcę żebyś coś dla mnie zrobił, a właściwie żebyś zrobił coś ze mną- wyglądała na bardzo zdeterminowaną, co napawało mnie optymizmem.
- Jeżeli chodzi ci o tą sprawę z dziennikarzami, jestem umówiony na jutro. Powiem im, że nie jesteśmy rodzeństwem i będziesz mogła spokojnie funkcjonować.
- Nie nie chodzi o to, chociaż bardzo się cieszę, że to odkręcisz. Chciałam cię prosić, żebyś mi pomógł- nagle zacząłem słuchać jej jeszcze uważniej.- Powiesz mi jak nazywała się kobieta, przyjaciółka Liz, od której dowiedziałeś się tych wszystkich rzeczy o jej związku z Johnem. Muszę ją odnaleźć i z nią porozmawiać.
- Powiesz mi o czym i dlaczego chcesz się z nią spotkać?
- Postanowiłam, że spróbuje wymusić na Forbesach informację o moim biologicznym ojcu. Jednak patrząc na to, że nie mamy ze sobą kontaktu i na fakt, że przez tyle czasu pozwolili mi naiwnie wierzyć, że jesteś moim bratem, nie mam zbyt wielkiej nadziei, że powiedzą mi cokolwiek, więc muszę sama go znaleźć. Skoro ta kobieta była tak rozmowna w stosunku do ciebie, to może i mi powie coś interesującego. 
- Nie powinnaś być w tym sama, wiesz to, prawda?
- Zrozum mnie, muszę spróbować- widziałem w jej oczach nadzieję, taką samą jak moja własna. Nadzieję dziecka, które wreszcie chcę poznać prawdę o sobie, niezależnie od tego jak okrutna by się okazała.
- Pomogę ci, oczywiście- powiedziałem po prostu.- Jednak mam do ciebie prośbę- spojrzała na mnie zdziwionym spojrzeniem.- Musisz mi zaufać, dobrze?
- Co chcesz zrobić? Jak chcesz mi pomóc?
- Pozwól, żebym chwilowo sam się tym zajął- powiedziałem, myśląc już o tym, że pora ponownie zadzwonić do Marcela.- Pójdziemy spotkać się z tą kobietą obiecuje, ale najpierw musimy uzyskać jakieś dodatkowe informację, w końcu nie wiemy czy ona nadal tam mieszka, ani czy w ogóle żyję. Ustalę to i odezwę się do ciebie, dobrze?
- Zgoda, ale zadzwonisz do mnie jak tylko coś ustalisz?
- Oczywiście, ale do tej pory nie będziesz robić nic na własną rękę. Zaufaj mi i pozwól, że sam to załatwię.
- Jesteśmy umówieni, ale Klaus przysięgam ci, że jeżeli znów wywiniesz jakiś numer, skopię ci tyłek- uśmiechnąłem się widząc jej upór.- Dobrze, to ja już pójdę, ale czekam na twój telefon- zaczekałem, aż wyjdzie i trochę się oddali i chwyciłem za telefon.
- Marcel bracie, mam dla ciebie kolejne zadanie.

_____________________________________________
HEJKA wszystkim!!! Trzymajcie kolejny rozdział. Mam nadzieję, że wam się podoba. Obiecuje, że teraz rozdziały będą częściej, bo udało mi się dostać na aplikację radcowską i mam wolne, aż do stycznia. KOMENTUJCIE to motywujące.

1 komentarz:

  1. Świetny rozdział.
    Liczę na podróż Klausa i Caroline w odnalezieniu jej ojca. Może podczas tej podróży , chociaż by doszło do ich pierwszego pocałunku. Nie trzymaj ich już w takim celibacie aż tak długo.
    Fajnie również by byli sceny z Kolem i Rebekah oraz opisane ich życie.
    Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń