czwartek, 11 października 2018

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

Kilka dni później:

- Klaus uwierz mi, chciałbym mieć dla ciebie coś konkretniejszego, ale Liz Forbes należała chyba do jednych z najdyskretniejszych ludzi, jakich widziałem w mojej detektywistycznej karierze- powiedział Marcel, który od kilku dni próbował znaleźć dla mnie jakieś przydatne informacje o życiu matki Caroline.- Owszem znalazłem w jej życiu kilku potencjalnych kandydatów na ojca jej córki, ale nie jestem pewien czy to nie fałszywe tropy.
- Powiedz wszystko czego udało ci się dowiedzieć- byłem już bardzo poddenerwowany, ponieważ Caroline codziennie dzwoniła do mnie czy udało mi się już coś ustalić, a ja musiałem powtarzać każdego dnia takie samo zdanie, że niestety, ale jeszcze nie znalazłem nic konkretnego, co powodowało, że w jej głosie gasła wątła nadzieja.
- W życiu Elisabeth Forbes w okresie, kiedy spotykała się już z Johnem Forbesem pojawia się trzech mężczyzn. Widać, że to jest bardzo bezczelna kobieta, ponieważ wszyscy byli z otoczenia jej przyszłego męża, właściwie byli ludźmi, którym John dawał pracę i dzięki temu mieli pieniądze na życie. Pierwszym z nich był Filippe Johns pod koniec lat osiemdziesiątych był szoferem i chodzą słuchy, że bardzo przypadł do gustu młodej pannie Stone, jak wiesz to panieńskie nazwisko Liz. Kolejny to Enrique Morales, ochroniarz, lata dziewięćdziesiąt, dziewięćdziesiąt dwa tutaj jest pewne, że mieli romans, o którym wiedział nawet jej jakże szlachetny mężulek. Jak dla mnie najbardziej pewnym, jeżeli chodzi o bycie ojcem jest Joseph Atayan księgowy, dla którego Liz była niemal gotowa porzucić swoje idealne życie, ale facet zniknął bez śladu, a później okazało się, że ona jest w ciąży.
- Wiesz co się z nim stało?
- Żartujesz nawet moje kontakty tak daleko nie sięgają. Faceta ostatni raz widziano kilka dni przed jego całkowitym zniknięciem w Nowym Yorku. Później kiedy jego siostra zgłosiła zaginięcie, policja weszła do jego mieszkania, ale nie znalazła nic. Wszystkie rzeczy były na swoim miejscu dokumenty, osobiste pamiątki, wszystko jakby wyszedł do sklepu po bułki i nigdy nie wrócił- słuchałem go bardzo uważnie i już wiedziałem, że ludzie nie znikają tak po prostu.- Uznano, że chciał zniknąć i najprawdopodobniej popełnił samobójstwo, ponieważ kilka dni później John zgłosił, że Joseph zdefraudował z jego firmy około dwóch milionów dolarów. Prześwietlali go i podobno wyszło na jaw, że miał jakieś powiązania ze światkiem przestępczym i olbrzymie długi, których nawet te skradzione pieniądze nie były w stanie pokryć.
- Uznano, że facet się załamał dobrze, a co z pozostałymi?
- Założyli rodziny, Filippe niedawno owdowiał, ma dwie dorosłe córki, czworo wnucząt, jest na wcześniejszej emeryturze, ponieważ kiedy zwolnił go Forbes, zaczął pracować na budowie i uległ wypadkowi przy pracy. Enrique również ma żonę i syna zajmuję się remontem mieszkań, tak się składa, że obydwaj mieszkają w Nowym Orleanie,
- Dzięki stary wiedziałem, że na ciebie można liczyć. Powiedz mi teraz jak się trzymasz, po tym jak Rebekah odeszła?
- Trudno jest, kiedy dowiadujesz się, że twoja dziewczyna, z którą planowałeś spędzić całe swoje życie, odchodzi do faceta, który niby był miłością jej życia. Nie ma raczej czego opowiadać, jakoś się trzymam. To ty lepiej powiedz, kim jest ta Caroline, najpierw wywołujesz skandal przyznając, że jest twoją siostrą, a teraz to odwołujesz. Wiesz w ogóle co się dzieję z firmą Johna Forbesa? Wszyscy jego kontrahenci odwrócili się od niego, już w kuluarach mówi się o jego wielkim upadku. Po tym co się ukazało w mediach wnioskuję, że dziewczyna jest dla ciebie ważna, to twoja kochanka?
- Nigdy nie była moją kochanką i nigdy nią nie będzie. Nie zamierzam zdradzać Camille, nie zasłużyła na to, wiesz o tym.
- Klaus daj spokój, odkupiłeś już swoją winę. Całymi latami chwytasz ją kiedy upada, nikt nie będzie miał do ciebie pretensji, jeżeli w końcu zdecydujesz się na ułożenie sobie życia, zasłużyłeś na to. Przyznam ci się do czegoś, trochę grzebałem w waszej wspólnej przeszłości i widzę, że ciągnie was do siebie nawet jeżeli tak bardzo się zapierasz, to po co jej teraz pomagasz?
- Nie zasłużyła na to co zafundowało jej życie, widzę w niej samego siebie, tego zagubionego chłopaka, którym byłem przed laty. Czy taka odpowiedź cię satysfakcjonuje?
- Tak jednak pozwól, że ci coś powiem. Jeżeli nie będziecie razem,
to ja nie nazywam się Marcel Gerard.
- Niektórym ludziom nigdy nie jest dane być razem- odpowiedziałem, widząc jego rozbawienie.
- Może nie, ale ja ci mówię, że prędzej czy później wylądujecie w jednym pokoju, jednym łóżku, a wtedy to się dzieją najróżniejsze rzeczy i nawet twój opór nie wystarczy, w końcu co by nie mówić to gorąca laska- roześmiałem się, zastanawiając się jak właściwie moja siostra mogła z nim wytrzymywać.


***

Nareszcie mogłam cieszyć się spokojnym spacerem po mieście, odkąd Klaus udzielił wywiadu w telewizji, dziennikarze tak jak obiecał dali mi święty spokój. Jednak byłam bardzo niespokojna, nie odzywał się od kilku dni, a ja nie mogłam się już doczekać, kiedy zadzwoni i powie mi kto jest moim ojcem. Postanowiłam, że nie mogę tak spokojnie siedzieć i czekać, aż coś się wyjaśni. W domu powiedziano mi, że rodzice pojechali do firmy, stałam teraz przed biurowcem Johna Forbesa i zastanawiałam się czy właściwie dobrze zrobiłam. Jednak teraz nie było czasu na wątpliwości. Weszłam pewnym krokiem do środka i od razu udałam się w kierunku gabinetu Johna. Weszłam bez pukania.
- Witam, słyszałam, że tutaj jakiś zlot czarownic, postanowiłam się przyłączyć- wielką przyjemność sprawiło mi zobaczenie ich zadziwionych min.- Nie zaprosicie mnie na kawę?
- Caroline co ty tutaj robisz, natychmiast stąd wyjdź!- spodziewałam się właśnie takiej reakcji mojej matki.- Po co przyszłaś?! Twój kochaś i tak już nas zniszczył!
- To zadziwiające, że właśnie w takim momencie wspominasz o Klausie, naprawdę. Widzimy się po raz pierwszy od kilku miesięcy, po tym jak wyrzuciliście mnie z domu, zostałam bez środków do życia i co najważniejsze dowiedziałam się o tym, że przez tyle lat mnie oszukiwaliście i John Forbes nie jest moim ojcem. Zabawne bo może gdyby nie pojawienie się Klausa, nigdy nie zobaczyłabym jaka jest wasza prawdziwa twarz. Teraz znajdźcie w sobie tyle cywilnej odwagi i powiedzcie mi, kim jest mój biologiczny ojciec.
- Jak śmiesz przychodzić tutaj i wysnuwać jakiekolwiek żądania?- pierwszy raz od dłuższego czasu to John odezwał się do mnie.- Przez tyle lat to ja wychowywałem cię jak swoją własną córkę, zadbałem żebyś zdobyła porządne wykształcenie, dbałem o ciebie kiedy chorowałaś, robiłem dla ciebie dosłownie wszystko co mogłem, kochałem cię, a ten człowiek gdzie jest, co robi? Wyparł się ciebie, kiedy tylko dowiedział się, że twoja matka jest z nim w ciąży i tyle go widziała. Powiedz teraz, jak śmiesz cokolwiek sobie rościć? Czy ty nie rozumiesz, że gdyby twój ojciec był prawdziwym mężczyzną, sam by cię odnalazł, zachował by się w stosunku do ciebie jak ojciec, ale nie on wolał się ulotnić. Zrozum on jest nikim.
- Lepiej powiedz, jak ty masz czelność kogoś oceniać? Człowiek, który wyrzucił na ulicę ciężarną kobietę, który wyparł się własnego dziecka!- teraz nie czułam w stosunku do nich żadnego szacunku, to i nie musiałam się w ogóle kontrolować.- Bardzo łatwo przychodzi wam oceniać ludzi swoją miarą, ale pamiętajcie nie każdy jest tak zepsuty jak wy! Nie chcecie to nie mówcie mi, jak nazywa się mój ojciec, ale ja i tak sama go odnajdę, może okażę się bardziej ludzki niż wy!- nie chciałam już przebywać z nimi w jednym w jednym pomieszczeniu. Powiedziałam wszystko co chciałam, jak się spodziewałam nie powiedzieli mi nic przydatnego, więc nie strzępiłam sobie więcej języka i po prostu wyszłam.
Dopiero kiedy byłam już na zewnątrz, odważyłam się wziąć głęboki oddech. Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę to zrobiłam. Wygarnęłam wreszcie im to co od tak wielu lat dusiłam w sobie. Czułam się zdecydowanie lepiej, jakbym wreszcie pozbyła się ciężaru, który zalegał w moim sercu. Nagle z moich rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu.
- Słucham cię Klaus.
- Caroline nie wiem czy jesteś bardzo zajęta, ani czy Bonnie lub Elena już ci powiedziały, ale musisz mi pomóc- w ogóle nie rozumiałam o co mu może chodzić.
- Klaus, czy coś się stało? Nie strasz mnie.
- Nie, nie nic się nie stało, przepraszam. Po prostu nie wiem, czy rozmawiałaś z dziewczynami, ale jutro po południu u moich rodziców jest pewne przyjęcie, które organizuje Kol i pomyślałem, że...
- Chwileczkę, chwileczkę przyjęcie? Jakie przyjęcie i co z tym mają wspólnego Bonnie z Eleną?
- Gdybyś pozwoliła mi dokończyć, to wiedziała byś, że chciałbym żebyś pomogła mi wybrać prezent zaręczynowy dla Kola i Bonnie...
- Co? Co ty powiedziałeś? Zaręczyny, jakie zaręczyny? Dlaczego ja nic nie wiem, to niemożliwe Bonnie na pewno by mi powiedziała.
- Caroline zamknij się w końcu i daj mi powiedzieć co chce. Kol chce się oświadczyć Bonnie, więc ona jeszcze o tym nie wie, ale Elena zrobiła małe rozeznanie i wiadomo, że dziewczyna na to czeka,  że tak naprawdę to tylko formalność. 
- Poczekaj dlaczego nie zapytałeś mnie czy mogłabym zrobić rozeznanie, skoro Elena nie przepada za Kolem bo Bonnie dla niego zostawiła jej brata Jaremy'ego?
- Boże Caroline, naprawdę bardzo trudno się z tobą dogadać. W ostatnich dniach nie nadawałaś się raczej do jakiś konspiracyjnych zadań, a poza tym nie o tym teraz rozmawiamy, pytam czy pomożesz mi wybrać prezent dla nich, a nie o waszych jakiś dziewczyńskich sprawach...
- Dziewczyńskich sprawach? Ty chyba nie zdajesz sobie sprawy jak ważne jest bycie częścią życia  swoich najlepszych przyjaciółek, ale dobrze jesteś mężczyzną to zrozumiałe. Pomogę ci wybrać ten prezent, ale słuchaj to przyjęcie jest u twoich rodziców, więc cała twoja rodzina również tam będzie.
- To chyba oczywiste, no nie? W końcu nie codziennie nasz brat, a dla rodziców syn zaręcza się ze swoją dziewczyną. Wiesz to nie jest taka mała sprawa.
- Wiesz co, ja chyba jednak tam nie pójdę. Sam rozumiesz tam będzie Rebekah ze Stefanem, poza tym nie chce się spotkać z twoją żoną, to mogłoby prowadzić do niezręcznych sytuacji...
- Dobrze, najwyraźniej zrezygnowałaś już z szukania swojego ojca, więc nie muszę ci mówić czego udało mi się dowiedzieć, dobrze zapomnij...
- Co ty powiedziałeś? Dowiedziałeś się czegoś o moim ojcu? No dalej powiedz mi!
- Niestety jeżeli dalej interesuje cię ta sprawa musisz przyjść jutro do mnie o jedenastej, pójdziemy wybierzemy prezent, a później pojedziemy do moich rodziców.
- Ale...
- Nie ma żadnych ale, widzimy się jutro, do zobaczenia.


***

- Nie do wiary, że dałam się tak zmanipulować- powiedziała Caroline, wchodząc do mojego gabinetu.- Klaus naprawdę przysięgam, że jeżeli twoje informacje nie okażą się istotne, to tym razem skopię ci tyłek- jak ona jednym zdaniem potrafiła mnie rozbawić.- Teraz mów, czego się dowiedziałeś?
- Nie tak szybko panienko. Ja ci powiem co wiem, a ty się zmyjesz i nie pójdziesz na imprezę Kola i Bonnie. Pójdziemy wybierzemy prezent, a kiedy już będziemy jechać z powrotem powiem ci, co będziemy robić dalej.
- Dobrze, ale obiecujesz, że to co wiesz jest ważne i pomoże nam go odnaleźć?- nadzieja w jej oczach była tak ogromna, że nie miałem serca powiedzieć jej tego co podejrzewałem.
- Obiecuje- uśmiechnęła się tak radośnie, że znów poczułem nie swoje wyrzuty sumienia. Kiedy jechaliśmy już ze sklepu z prezentem w postaci dwóch koszulek z zabawnymi napisami, które wybrała Caroline, ponownie naszła mnie na chwilę refleksja, że ona jest jak mały kociak. Gotowała łasić się do całkiem obcego mężczyzny, tylko po to żeby wreszcie dostać od kogoś, chociaż odrobinę rodzicielskiej miłości. 
- Powiedziałeś, że wiesz coś o moim ojcu, jedziemy już do twoich rodziców, więc teraz mów, czego się dowiedziałeś?- moje przemyślenia przerwał jej głos.- Jaki jest plan?
- Znalazłem trzech mężczyzn, którzy mogliby być twoim ojcem. Tak się składa, że dwóch z nich mieszka w Nowym Orleanie, a ten trzeci ostatni raz był widziany w Nowym Jorku.
- Był widziany, co to znaczy?
- Właśnie o to chodzi, Josepha Atayana nikt nie widział od lat. Facet zniknął jak kamień w wodę jeszcze przed twoim urodzeniem.
- Ludzie nie znikają tak po prostu. Kim on jest?
- Caroline posłuchaj nic nie jest pewne, ale on był księgowym w firmie Johna Forbesa. Kiedy zniknął policja po krótkich poszukiwaniach uznała, że popełnił samobójstwo. Poparciem dla tej teorii był fakt, że John po jego zaginięciu ujawnił przekręty jakie podobno ten mężczyzna zrobił w firmie, aby ratować swoją skórę przed wierzycielami, których podobno miał.
- Czy ty myślisz, że on nie żyję i czy uważasz, że Forbesowie mają z tą sprawą coś wspólnego?
- Nie wiem Caroline, naprawdę nie wiem, ale obiecuje, że się wszystkiego dowiemy. Postanowiłem, że zaczniemy najpierw od tych dwóch innych kandydatów, pojedziemy do Nowego Orleanu i z nimi porozmawiamy. To dawny ochroniarz Enrique Morales oraz kierowca Filippe Johns. Później spróbujemy dotrzeć do jakiś informacji o Josephie Atayanie. Teraz chodź jesteśmy już na miejscu.


***

Dom Państwa Mikaelson należał chyba do jednych z najpiękniejszych jakie w życiu widziałam. Nie był tak nachalnie napełniony przepychem jak ten, w którym samej przyszło mi się wychowywać. Widać było w nim rękę kobiety o bardzo wysmakowanym guście. Wszystko utrzymane w delikatnym beżu oraz wypełnione pięknymi antycznymi meblami dawało poczucie, że jest się w domu.
- Widzę, że Klaus zostawił cię samą na momencik- podeszła do mnie pani Esther z wielkim uśmiechem na ustach. Bardzo się cieszę, że również do nas dołączyłaś. Wiesz uważam, że twoja przyjaciółka Bonnie to przemiła dziewczyna, idealnie pasuję do naszego lekko nieokrzesanego syna Kola.
- Bonnie rzeczywiście jest wspaniałą osobą i na pewno odnajdzie szczęście u boku Kola- nie wiedziałam w sumie co mam jej powiedzieć, ponieważ nawet go nie znałam.
- Chodź kochana, słyszałam od niego, że nie zdążył cię jeszcze poznać. Przedstawie was- pociągnęła mnie w stronę wysokiego szatyna, który wszystkich wokół zabawiał.- Kol synku, przyprowadziłam Caroline, żebyście mogli sobie spokojnie porozmawiać- mężczyzna uśmiechnął się do mnie, co spowodowało, że zauważyłam jego podobieństwo do Elijah'y, jednak jednocześnie miał w oczach taki sam zawadiacki błysk jak ten u Klausa. To było irracjonalne, w końcu byli tylko kuzynami.
- Witaj, cieszę się, że wreszcie mamy okazję się poznać. Trochę dziwne, że akurat już w takiej sytuacji, mam nadzieję, że Nik ci powiedział?- pokiwałam potakująco głową.- Może usiądziemy?
- Oczywiście- chłopak wzbudzał we mnie zaufanie.- Muszę cię ze wszystkiego przepytać, żeby mieć pewność, że oddaję Bonnie w dobre ręce- usiedliśmy na ławce, trochę dalej od zbierających się gości.
- Pytaj, jestem gotowy, co chcesz wiedzieć?
- Jak się poznaliście? Kiedy zakochałeś się w Bonnie? Teraz ślub i co dalej? Kim jesteś? Co zamierzasz? Wszystko- wiedziałam, że zbyt go bombarduje, ale nie potrafiłam się powstrzymać.
- Kol Mikaelson, lat dwadzieścia siedem, absolwent zarządzania, syn Mikaela i Esther, brat Elijah'y Finna, Klausa i Rebeki. Poznałem Bonnie na jednym z wypadów ze znajomymi w klubie, wziąłem numer, zadzwoniłem i jakoś to poszło. Kupiłem dla nas mieszkanie w Nowym Jorku, zamierzamy się tam przeprowadzić, ponieważ Bonnie dostała lepszą ofertę pracy, nie patrz tak, zamierzała ci o tym powiedzieć, kiedy twoja sytuacja trochę się unormuje.
- Wyprowadzicie się tak daleko? Zostanie mi już tylko Elena?
- Zawsze też możesz się przeprowadzić- puścił do mnie oczko.- Słuchaj Caroline, ja wiem jak ważna jesteś w życiu Bonnie i nie chce, żebyś teraz myślała, że ja w jakikolwiek sposób próbuje ci odebrać przyjaciółkę, zawsze będziesz mogła na nas liczyć, poza tym na mojego brata również.
- Czy wszyscy w waszej rodzinie, już wiedzą?
- O Tobie i Klausie? Nie wiem, ale wydaję mi się, że tak. Słuchaj on naprawdę nie jest szczęśliwy przy Camille, jest z nią tylko z tego głupiego poczucia obowiązku. Wiem, że rodzice również woleliby, żeby się w końcu rozwiedli i ułożyli życie z kimś innym, a ty sprawiasz, że Klaus się śmieję, a to nie lada wyzwanie, przeważnie jest strasznie markotny i niezadowolony. Uwierz mi mnie na prawdę nie obchodzi co cię łączy z Klausem, a co nie, dla mnie najważniejsze, że jesteście szczęśliwi i nic więcej.
- Między nami nie ma niczego niewłaściwego- nie mogłam dłużej już o tym rozmawiać.- Przepraszam Kol, ale muszę iść do łazienki- chłopak pokazał mi dokąd iść, a ja wreszcie mogłam odetchnąć z ulgą.
Wchodząc po schodach zastanawiałam się co ja tutaj właściwie robię. Nie powinnam nawet tutaj przychodzić.
- Camille przestań! Nie robię niczego niemoralnego, tłumaczyłem ci, że chce tylko pomóc Caroline. Jest sama i potrzebuje wsparcia.
- Nie możesz jej wspierać bardziej na odległość? Jest ładna, zgrabna i ponętna, a ty chcesz z nią wyjechać w nie wiadomo jak długą podróż! Przysięgam ci, że jeżeli chociaż usłyszę, że między wami coś zaszło, to cię zabiję! Co ja plotę, nie ja się nie zgadzam, żebyś z nią wyjeżdżał. Jestem w stanie znieść wszystko, ale nie twoją podróż z tą dziewuchą! Nie znoszę jej!
- Camille natychmiast się uspokój! Jeszcze ktoś cię usłyszy! Nie robię nic złego i uwierz mi pamiętam, że mam żonę. Kocham cię.- nie miałam zamiaru ani ich podsłuchiwać, ani tym bardziej ich podglądać, ale kiedy zobaczyłam jak Klaus całuję się z żoną, to poczułam jak wielki kamień spada mi do żołądka. Musiałam stąd jak najszybciej wyjść, wiedziałam że Bonnie jeszcze nie przyjechała, ale ja nie potrafiłam już tego znieść, Zbiegłam po schodach i już myślałam, że uda mi się uciec niezauważona, niestety przy drzwiach natknęłam się na Bonnie i Elenę.
- Caroline, ciebie też zaprosili?!- Bonnie wyglądała na nieco oszołomioną, ale się uśmiechała.- Kol zadzwonił i powiedział, że to bardzo ważne przyjęcie, ale nie spodziewałam się, że będzie tyle ludzi. Dokąd idziesz?
- Dziewczyny ja wychodzę, nie czuję się najlepiej i wolę uniknąć spotkania Stefana i Rebeki, przepraszam ale idę do domu.
- No co ty Caroline, zostawiasz nas teraz? Nawet Damona udało mi się namówić, żeby z nami przyjechał, na pewno będziemy się świetnie bawić, a Stefanem i Rebeką się nie przejmuj, przecież dogadałaś się z nim- Elena wyglądała na niezadowoloną i dawała mi dyskretne sygnały, że nie wypada teraz wychodzić.
- Nie dziewczyny, ja naprawdę nie czuje się najlepiej. Bonnie, jestem taka szczęśliwa ze względu na ciebie- uściskałam ją.- Pamiętaj, że cię kocham i opowiesz mi wszystko jutro, dobrze?
- Jasne, ale ja nie wiem o co chodzi- ucałowałam ją jeszcze raz i wyszłam. Już wiedziałam, że nie zobaczę Klausa już nigdy więcej.
_________________________________________________________
Hejka kochani. Przychodzę do was dzisiaj z kolejnym rozdziałem, muszę powiedzieć, że teraz zaczyna mi się pisać bardzo płynnie i szybko, ponieważ jestem już na pisaniu szesnastego rozdziału co oznacza, że do końca opowiadania zostało mi tylko cztery rozdziały. Zdradzę wam tylko, że w rozdziale czternastym Caroline zakończy z celibatem i będzie się całować, aż z DWOMA facetami, będzie też trochę awantur. Wyczekujcie go!

2 komentarze:

  1. Nie rób tego nam. Nie łącz Klausa z Camille niech się rozstaną. Niech będzie klaroline. Po Caroline była widać ,że była zazdrosna , ale również trochę wkurzona na Klausa za ten pocałunek. Oni zasługują aby być razem. I cieszę ,że pojawił się Kol.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobry wieczór!
    Z przyjemnością informuję Cię o II edycji przedwojennego konkursu literackiego „Już nie zapomnisz mnie”. Jeżeli chcesz podszkolić swoje pisarskie umiejętności, a przy okazji coś wygrać, ten konkurs jest właśnie dla Ciebie! Mimo że tematyka jest związana z dwudziestoleciem międzywojennym, można napisać opowiadanie w dowolnym klimacie oraz zarówno autorską opowieść, jak i fanfiction. Przewidziane są cenne nagrody, m.in. książki tematyczne, gazety, płyty CD, niespodzianki, ale przede wszystkim jest do wyboru dziesięć książek z różnych gatunków. Zapraszam Cię serdecznie do wzięcia udziału.
    https://przedwojenny-konkurs.blogspot.com/
    Zapraszam również do wzięcia udziału w zabawach, gdzie także można zgarnąć nagrody książkowe.
    https://przedwojenne-zabawy.blogspot.com/
    Pozdrawiam ciepło!
    Sovbedlly
    PS. Przepraszam za reklamę, jednakże nie znalazłam innej zakładki.

    OdpowiedzUsuń