sobota, 29 grudnia 2018

ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY

Dwa tygodnie później:

Po kilku dniach od powrotu do Los Angeles, miałam wrażenie, że nic się nie zmieniło. Mimo obietnicy Klaus w dalszym ciągu mieszkał razem z Camille w swoim rodzinnym domu, coraz rzadziej również mnie odwiedzał, a jeżeli już to robił, spędzał ze mną góra dwie, może trzy godziny. Nie rozmawialiśmy już ani o jego małżeństwie ani o tym planowanym rozwodzie. Zaczynałam powoli rozumieć, że w ogóle nie zamierza się z nią rozstać, a ja byłam tylko chwilową zachcianką, która miała zająć jego czas, kiedy będzie z dala od domu. Postanowiłam, że muszę z nim porozmawiać i dowiedzieć się jaka jest nasza sytuacja. Stanęłam pod tym samym, dobrze mi znanym biurowcem z mieszanymi uczuciami, a co zrobię jeżeli Klaus oświadczy, że byłam tylko przelotną miłostką? Jeżeli po raz kolejny złamie mi serce. Nie Caroline, stop! O czym ty właściwie myślisz? Weszłam do środka witając się z uśmiechniętym dozorcą, jednak kiedy wjechałam na piętro, zupełnie jak się tego spodziewałam, mały brutus Klausa, Jenny obdarzyła mnie spojrzeniem pełnym dezaprobaty.
- Pan Mikaelson jest teraz bardzo zajęty, odwiedziła go żona- wiedziałam, że czerpię satysfakcję z faktu, że zadaje mi ból.- Spędzili już w gabinecie bardzo dużo czasu- jej złośliwy uśmiech wyraźnie pokazywał, że doskonale wie, że między nami było coś więcej.
- Niech będzie, a czy mogłabyś mu powiedzieć, że czekam na niego w pobliskim parku, a i żeby do mnie zadzwonił kiedy skończy swoje spotkanie- bardzo niechętnie, ale przytaknęła. Nie chciałam przez przypadek natknąć się na Camille, wiec szybko opuściłam biurowiec. Dzień był piękny, słoneczny, ale parny, co tylko pogarszało mój parszywy nastrój. Nie wiedziałam już ile czasu minęło, zanim zadzwonił mój telefon.
- Caroline, gdzie jesteś? Jenny powiedziała, że byłaś w firmie i chcesz się ze mną spotkać. Powiedz, gdzie jesteś, a ja zaraz tam będę- zaczął bez zbędnych wstępów, co było całkowicie w jego stylu.
- Niedaleko twojej firmy jest piękny park, czekam tam na Ciebie. Musimy poważnie porozmawiać.
- Coś się stało? Zaraz tam będę. Caroline, ale wszystko w porządku, prawda?
- Porozmawiamy twarzą w twarz- zakończyłam rozmowę, jeszcze zanim Klaus zdążył, zasypać mnie kolejną masą pytań. Właściwie nie wiedziałam jeszcze, co mam mu powiedzieć. Najrozsądniej byłoby odejść, zapomnieć i już nigdy nie wracać, ale moje głupie serce nie chciało na to pozwolić. Po chwili zobaczyłam Klausa podążającego w moją stronę.
- Caroline, wszystko w porządku?- widziałam, że jest zdenerwowany i zaniepokojony.- Zmartwiłem się, kiedy usłyszałem twój głos.
- Może usiądziemy?- usiedliśmy na najbliższej ławce, a ja powoli zaczęłam zbierać się w sobie.-
Klaus, ja...
- Poczekaj Caroline, może najpierw ja ci coś powiem. Wiem, że przez ostatnich kilka dni nie mieliśmy zbyt dużo czasu dla siebie, ale to wszystko wina mojego natłoku obowiązków po powrocie z Nowego Orleanu i jeszcze ta sprawa z Josephem Atayanem. Nie mówiłem ci wcześniej, ale wysłałem Marcela do Nowego Jorku i chyba udało mu się natrafić na trop tego faceta.
- Co? I dopiero teraz mi o tym mówisz? On żyję, rozmawiał już z nim? Znacie jego adres, podaj mi go, a ja od razu tam pojadę. Jak mogliście to przede mną ukrywać. Jak ci nie wstyd?
- Poczekaj chwilę, powiedziałem, że trafiliśmy na jego trop, a nie, że już go odnaleźliśmy. Musielibyśmy tam jechać i sprawdzić, czy to jest ten człowiek i czy on ma coś wspólnego z Josefine twoją ciotką.
- Kiedy jedziemy?- zupełnie już zapomniałam o czym mieliśmy rozmawiać.- Klaus, pospieszmy się, jeżeli ten człowiek nauczył się latami, jak się ukrywać to w każdej chwili może nam zniknąć, proszę cię. Jeżeli nie możesz ze mną jechać, to sama pojadę. Powiedziałeś, że jest tam Marcel, zawsze może mi pomóc.
- Nie zgadzam się żebyś była sam na sam z Marcelem- pierwszy raz od kilku dni zobaczyłam w jego oczach upór.- Pojedziemy albo razem, albo nie pojedziemy w ogóle, zrozumiano?
- Klaus, to ty zrozum jedną rzecz, nie możesz mi niczego zabraniać. Jestem dorosła i sama podejmę decyzję. Jeżeli mówię, że mogę spotkać się z Marcelem w Nowym Jorku, to to zrobię, niezależnie od tego co powiesz.
- Nie pozwalam, słyszysz! Beze mnie nigdzie nie pojedziesz, rozumiesz? Nie będziemy nawet rozmawiać na ten temat!- wiedziałam, że będzie się wściekał, ale nie zamierzałam odpuszczać, jeszcze się nie rozwiódł.
- Caroline?- usłyszałam swoje imię, a kiedy się odwróciłam, zobaczyłam uśmiechniętego Tylera.- Wróciłaś już i jak ci poszło? Udało ci się załatwić wszystko, co zamierzałaś?
- Przepraszam cię bardzo Tyler, ale czy nie widzisz, że teraz rozmawiamy? Lepiej wracaj do pracy, zanim cię wyleję!- usłyszałam w głosie Klausa ostrzegawczy syk, który dawał jasno do zrozumienia, że jeszcze chwila i wybuchnie.
- Przepraszam szefie, ale chciałem porozmawiać ze swoją dziewczyną, bo wie....
- Tyler proszę cię, porozmawiamy wieczorem, dobrze?
- Oczywiście, przyjdę do ciebie o dwudziestej. Teraz za pozwoleniem- skinął głową Klausowi, uśmiechnął się do mnie i odszedł.
- Jeszcze jego mi tutaj brakowało, masz się go pozbyć, słyszysz?!- doskonale wiedziałam, że dla niego to istna katorga, ale chciałam, żeby poczuł chociaż odrobinę tego co ja, kiedy wieczorami wraca do żony.- Nie będziesz się z nim spotykać, zabraniam ci!
- Powiedziałam ci, że nie masz do tego prawa, dopóki nie przyniesiesz mi wyroku rozwodowego, nie masz prawa w ogóle wtrącać się w moje życie ani do stawiania mi warunków. Powiedz mi, czy mieszkasz nadal z Camille?- nie musiał odpowiadać.- Właśnie, to może ty najpierw załatw swoje sprawy i ustabilizuj swoje życie, zamiast wyżywać się na mnie, okej. Mam swoje problemy i nie zamierzam zajmować się jeszcze, jakimiś chorymi atakami zazdrości z twojej strony.
- Jeżeli chcesz spotykaj się z nim, ale pamiętaj pożałujesz tego- i zanim zdążyłam powiedzieć coś jeszcze, odszedł nawet nie oglądając się za siebie.

***

- Powiedz lepiej, jak tam twoje sprawy z Klausem?- zapytała Elena, kiedy razem z Bonnie odwiedziły mnie tego samego popołudnia.- Opowiedziałaś nam już wszystko, spotkania z tymi facetami, historie twojej matki i Josepha Atayana nawet to, że twoja matka miała siostrę bliźniaczkę, ale ani jednym słowem nie powiedziałaś nic na temat Klausa. Wszystko w porządku?
- Szczerze mówiąc, nic nie jest dobrze. Pokłóciliśmy się, dzisiaj. Dziewczyny, on w Nowym Orleanie powiedział, że jego adwokat już szykuję pozew, ale minęły dwa tygodnie odkąd wróciliśmy, a on nadal spotyka się ze mną, ale wraca do żony. Miałaś rację Eleno, nasz związek nie ma raczej żadnej przyszłości, a on jeszcze śmie stawiać mi warunki. Na dzisiejszy wieczór umówiłam się z Tylerem. Skoro Klaus nie traktuje tego poważnie, ja też nie zamierzam, a Tyler to mężczyzna, z którym rzeczywiście można coś planować.
- Caroline, jeżeli tak mówisz, to nie można się z tobą nie zgodzić. Jednak mimo tego, że z Klausa jest taki dupek miałam nadzieję, że wam się jakoś ułoży i byłam gotowa nawet go polubić, tylko dlatego, że ty go przecież kochasz, prawda?
- Dziękuje ci- uściskałam ją.- Prawdziwe z was przyjaciółki dziewczyny, kocham was.
- Jednak Caroline, czy to co robisz jest prawidłowe? Kochasz Klausa, ale chcesz się umawiać z innym. Rozumiem, że chcesz zrobić mu na złość, ale z drugiej strony wiesz to nie jest w porządku wobec Tylera, bo co będzie kiedy Klaus się rozwiedzie. Wiesz przecież, że taka sprawa to nie jest jakieś pięć minut, poza tym Care, sama zdecydowałaś się na ten związek, więc musisz znieść teraz myśl, że przez jakiś czas będziesz tą drugą.
- Najpierw Elena, a teraz ty Bonnie, zamierzasz mnie krytykować? Ja tylko chce być szczęśliwa, chce znaleźć mężczyznę, który będzie mnie kochał, szanował i dla którego będę całym światem.
- Raniąc siebie i jego niczego nie osiągniesz, dołożysz sobie tylko więcej cierpienia. Jednak to twój wybór, ja nie będę się wtrącać.

***

Wbrew ostrzeżeniom dziewczyn, spędziłam bardzo przyjemny i spokojny wieczór w towarzystwie Tylera. Okazał się mężczyzną, wrażliwym, romantycznym, ale jednocześnie z dużym poczuciem humoru. Nie był również nachalny, czego się obawiałam, nie liczył na nic więcej i kiedy przyszła pora pożegnania nie rozczarował mnie. Jednak siedzieliśmy do późna i kiedy rano zaczął dzwonić dzwonek do drzwi, przez chwilę nie wiedziałam co się dzieje. Dopiero po chwili zwlokłam się z łóżka i podeszłam do drzwi.
- Mam nadzieję, że nie zastanę tutaj twojego nowego kochasia- powitał mnie już od progu Klaus.- Sądząc po twoim wyglądzie, nie czytałaś moich SMS-ów. Jest równo południe, a gdybyś jednak odbierała telefon wiedziałabyś, że za godzinę wyjeżdżamy, mamy samolot do Nowego Jorku.
- Cooo? O czym ty mówisz, jaki samolot?
- Nocka z tym twoim amantem, całkowicie zamroczyła ci już rozum? Joseph Atayan, pamiętasz? Sprawa twojego ojca i Forbesów. Zbieraj się, nie obchodzi mnie czy jesteś w stanie jechać, czy nie. Masz jak dla mnie jakieś piętnaście minut. Jeżeli natychmiast się nie ubierzesz i nie zrobisz porządku ze swoim makijażem i włosami, uznam, że sprawa jest dla ciebie definitywnie zakończona i więcej już się nie zobaczymy.
- O czym ty mówisz, Klaus? Dlaczego taki jesteś? Nie odezwałeś się wczoraj.
- Nie chciałem przeszkadzać- uśmiechnął się złośliwie.- Poza tym, jak powiedziałaś wczoraj mam żonę i to z nią spędzałem wczorajszy wieczór- poczułam, jakby zadał mi cios sztyletem.- Co tak patrzysz, myślałaś, że tylko tobie wolno się zabawiać? 
- Wcale się nie zabawiałam! Byłam na ciebie wściekła i chciałam, żebyś cierpiał jak ja, kiedy co wieczór wracasz do żony! Jednak ja nie poszłam z pierwszym lepszym, a ty co pobiegłeś do Camille! Wynoś się, nie chce cię nigdy więcej widzieć w swoim życiu, zrozumiałeś?
- Sceny zazdrości zrobisz mi kiedy indziej, a teraz ruszaj swój tyłek i ubieraj się, bo zaraz wezmę cię w tej piżamie na pokład samolotu.
- Jeżeli myślisz, że w tej sytuacji, gdziekolwiek z tobą pojadę to...
- Sama tego chciałaś- chwycił mnie w pasie i wyniósł z mieszkania. Próbowałam się bronić, ale na nic się zdały moje wysiłki, co najwyżej sprawiły, że dozorca budynku dziwnie na mnie patrzył. Jednak po chwili siedziałam już w jego samochodzie, jadąc na lotnisko.
- Na tylnym siedzeniu masz rzeczy do przebrania.
- Zatrzymaj samochód! Jesteś nienormalny myśląc, że po tym wszystkim co zrobiłeś, będę robiła co mi karzesz!- nie wiem co mnie napadło, ale zaczęłam się z nim szarpać, a samochód nagle skręcił niebezpiecznie w prawo.
- Zwariowałaś! Zabiłabyś nas!- zawołał Klaus, zatrzymując nas na poboczu.- Właź na tylne siedzenie i to już!- wepchnął mnie na tył samochodu i sam się przysiadł.- Gdybyś nie była tak upartą gęsią, już wczoraj bym ci to dał- wyciągnął do mnie jakiś dokument.- Pozew rozwodowy podpisany przeze mnie i Camille, wczoraj rano złożyłem go w sądzie.
- Dlaczego mi to zrobiłeś?- poczułam, łzy pod powiekami.
- Lepiej powiedz, dlaczego nie chciałaś mnie posłuchać wczoraj i umówiłaś się z tym lowelasem Tylerem? Zrobiłem ci na złość, a ty zachowałaś się tak, jak się tego spodziewałem. Teraz przebieraj się zaraz będziemy na miejscu- przez resztę drogi i później w trakcie lotu nie rozmawialiśmy zbyt wiele, ponieważ mimo wszystko, ciągle byłam na niego wściekła i nie do końca wierzyłam w jego zapewnienie, że nie miał z Camille nic wspólnego, ale postanowiłam pomartwić się o to później, teraz najważniejsze było odkrycie prawdy o moim ojcu.
____________________________________________________
WITAJCIE:) Mam nadzieję, że mieliście cudowne święta, a ja życzę wam Szczęśliwego Nowego Roku i zostawiam was z tym rozdziałem, takim niejednoznacznym. Do końca zostały nam jeszcze trzy rozdziały, a później będę miała dla was niespodziankę. Pozdrawiam i do następnego już w 2019 roku:)

3 komentarze:

  1. kreatywna agencja marketingowa8 maja 2020 10:51

    Teraz dużo osób szuka dobre firmy jak chodzi o marketing.Sam z swojej strony mogę polecić firmę kreatywna agencja marketingowa .

    OdpowiedzUsuń
  2. https://busnow.pl/polska-anglia/25 listopada 2020 15:30

    Ja na pewno każdemu mogę polecić bardzo dobrą ofertę busy do Anglii .Sam z tej oferty ostatnio skorzystałem i jestem z tego powodu bardzo zadowolony.

    OdpowiedzUsuń