wtorek, 6 sierpnia 2019

ROZDZIAŁ DRUGI

Od pamiętnego dnia pokazu minęły już dwa miesiące. Caroline całkowicie poświęciła się rodzinie i nawet przez myśl jej nie przeszło, że jej droga przetnie się znów z Klausem. Był zwyczajny nudny wtorek i jak zwykle spieszyłam się do studia, szwalni i agencji modelek. Byłam na tyle nieuważna, że wpadłam na kogoś. Oczywiście znając swoje szczęście, musiałam oblać się gorącą kawą i do tego wylądować na swoim grubym tyłku na środku zatłoczonej ulicy. Nie zwracałam uwagi na nieznajomego, dopóki nie podał mi ręki, żeby pomóc mi wstać. Odskoczyłam jak poparzona, kiedy zobaczyłam, że nieznajomym olbrzymem jest, nie kto inny jak Klaus.
- Caroline nic ci nie jest? Mam nadzieję, że się nie potłukłaś?- zaczęłam się mu bacznie przyglądać. Zauważyłam, że jego twarz nie wyraża w stosunku do mnie innych emocji, jak uprzejmość i zaskoczenie. Miałam nadzieję, że moja jest równie miła.
- Nic mi nie jest, no poza tym, że moja godność wylądowała właśnie na chodniku- uśmiechnęłam się, z zaskoczeniem zauważając, że nie czuję do niego niechęci i możemy porozmawiać.
- Wcześniej nie miałem głowy, żeby to zrobić, ale uważam, że twój pokaz był fenomenalny. Co prawda nie znam się zbytnio na modzie, ale twoje projekty mi się podobały, były takie normalne- dopiero teraz zauważyłam, jak zmężniał. Kilka lat temu, miał w sobie coś z tego chłopaka, którego pokochałam, a teraz wydawał się inny, obcy. Przypomniałam sobie co mówiła o nim Bonnie, że stał się prawdziwym ojcem i mężem. Prawdziwą głową rodziny, taką jak Tyler.
- Uznaje to za prawdziwy komplement. Rzeczywiście odnalazłam wreszcie swoje miejsce i coś co chcę robić w życiu.
- Naprawdę cieszę się, że jesteś szczęśliwa. Zapewne niebawem spotkamy się na chrzcie małego Nicka?- pokiwałam potakująco głową. Bonnie i Kol doczekali się wreszcie swojego pierwszego, upragnionego dziecka, a Elena i Damon mieli być chrzestnymi.- Słyszałem o śmierci Johna Forbesa w więzieniu. Jak radzą sobie twoi rodzice?
- Wszyscy sobie radzimy. Moja mama wreszcie oficjalnie mogła wyjść za tatę. Niedawno udowodnili, że to ona jest prawdziwą Elizabeth Forbes. Poza tym, próbujemy odzyskać to co straciliśmy. Strasznie rozpieszczają wnuczki, a co do Johna też o tym słyszałam, ale nie interesuje mnie to. Mam nadzieję, że dostał to na co zasłużył.
- Słuchaj Caroline, bardzo miło było cię spotkać po latach, jednak ja muszę lecieć- spojrzał na zegarek.- Jestem już spóźniony, a Japończycy nie należą do wyrozumiałych kontrahentów. Do zobaczenia niebawem- uśmiechnął się i pobiegł dalej przez zatłoczoną ulicę.

***

Spotkanie skończyło się o osiemnastej, byłem wykończony. Zupełnie nie spodziewałem się, że Japończycy mogą być tak twardzi, jeżeli chodzi o ich interesy. Nie udało mi się uzyskać oczekiwanej kwoty, ale przynajmniej wyjdę na tym interesie na porządny plus.
- Wyglądasz, jakby potrącił cię walec- powiedział uśmiechnięty Elijah.- Wydaję mi się, czy było ciężej niż myślałeś?- usiedliśmy w kawiarni, potrzebowałem mocnej kawy, przed powrotem do domu.
- Nawet nie pytaj. Był taki moment, w którym byłem pewien, że wycofają się i zostaniemy z niczym. Jednak obniżyli cenę do kwoty, która była do przyjęcia, więc odpuściłem i podpisaliśmy umowę.
- Słyszałem, że spotkałeś Caroline- no tak Bonnie na pewno wiedziała o tym pierwsza.- Jak wam poszło? Rozmawialiście?- Elijah nabył z wiekiem pewną uciążliwą cechę, stał się niebywale ciekawskim człowiekiem.
- Niewiele, spieszyłem się. Zapytałem o jej rodziców i pogratulowałem pokazu, to wszystko.
- Nigdy o tym nie rozmawialiśmy, ale nie żałowałeś, że wtedy nie odeszliście razem?
- Skąd, tak naprawdę teraz z perspektywy czasu, uważam, że dobrze się stało. Nasz związek był, jak nierealny. Nigdy nie bylibyśmy do końca szczęśliwi, nawet jeżeli wtedy wydawało mi się, że możemy razem przenosić góry.
- Nie kochałeś Caroline?
- Kochałem i do dziś myślę o niej z pewnym sentymentem. Jednak to była młodzieńcza miłość, którą oboje próbowaliśmy reanimować. Nie mieliśmy szans, ponieważ tak naprawdę to wszystko co się wydarzyło, zawsze było między nami, nawet jeżeli udawaliśmy, że tego nie ma. Poza tym, uświadomiłem sobie coś jeszcze, Caroline pojawiła się w moim życiu, kiedy Camille była w kolejnym ciągu i już nie wiedziałem co robić. Teraz wiem, że cały czas kochałem żonę, a Caroline miała tylko wyleczyć moją zranioną męską dumę. Nie zasługiwała na to.
- Uważasz, że gdybyś rozwiódł się z Camille i związał z Caroline, dzisiaj i tak nie bylibyście razem?
- Nie mam pojęcia, jest jak jest, nie mamy powodu, żeby gdybać. Cieszę się jej szczęściem. Tyler to porządny mężczyzna, a jej córeczki są naprawdę bardzo ładne. Dobrze jej życzę i mam nadzieję, że ma podobne zdanie na temat naszego związku. Braciszku będę uciekał, obiecałem Hope, że zdążymy się pobawić, zanim pójdzie spać, nie chce się spóźnić.

***

Dom był niewyobrażalnie cichy, patrząc na to, że u nas zawsze wiele się działo. Jednak moje zdziwienie nagle znalazło wytłumaczenie, ponieważ kiedy zajrzałem na taras, okazało się, że moje kobiety siedzą i wcinają ciastka z bitą śmietaną.
- Co się tutaj dzieję? Jakaś impreza i nawet na mnie nie poczekano. Nieładnie- pocałowałem Camille, a Hope posadziłem sobie na kolanach.- Moja księżniczka powie mi, jak spędziła dzień?- mała zaczęła opowiadać o swoim dniu w przedszkolu, a ja słuchałem z uwagą.
- Tato, a mogę następnym razem pójść z wami na pokaz mody, proszę?- uśmiechnęła się przymilnie.- Ciocia Bonnie rozmawiała z mamą i podobno, pani Caroline zabrała swoje dwie córki na swój pokaz-
spojrzałem na Camille- a więc mimo wszystkich moich zapewnień, musiała rozmawiać o Caroline.
- Niczego takiego nie było, ty mały kłamczuszku. One również są małymi dziewczynkami i na pewno nie było ich na pokazie, o tej godzinie każda przyzwoita księżniczka, już dawno śpi, zgadzasz się ze mną?
- Tato ja mam już pięć lat, nie jestem dzieckiem- spojrzałem na Camille, posłała mi bezradne spojrzenie. Najwyraźniej to do mnie należało zmaganie się z małą modnisią.
- Oczywiście, że nie jesteś dzieckiem, ale pomyśl na takich pokazach trzeba grzecznie siedzieć na krześle, czasami nawet kilka godzin. Nie ma tam nic ciekawego do roboty ani zabawy. Strasznie byś się nudziła, mówię ci wśród tych wszystkich dorosłych.
- Niech ci będzie, poczekam jeszcze kilka lat. Ale jeżeli tak jest nie rozumiem po co tam chodzicie. Dorośli są naprawdę dziwni- ziewnęła.
- Najwyższa pora spać kochanie- Camille wstała i wzięła ją za rączkę.- Zaraz wracam.
- Musimy porozmawiać.
- Dobrze daj mi chwilę. Zostawiłam ci kolację w kuchni- weszły na górę, a ja do kuchni.

Wróciła po piętnastu minutach, twarz miała poważną. Nalałem nam po drinku, przez dłuższą chwilę nikt z nas się nie odzywał.
- Powiesz co się stało? Chciałeś porozmawiać, jak ci poszło z Japończykami?
- Dobrze, jednak nie o to chodzi. Jak długo jeszcze będziesz żyła w niepewności, co do naszej rodziny?- spojrzała na mnie zaskoczona.- Chodzi mi o twoją rozmowę z Bonnie. Zrządzenie losu chciało, że moja bratowa to najlepsza przyjaciółka Caroline, ale nie chcę, żeby ona była obecna w naszym życiu.
- Nawet jeżeli twoje usta to mówią, nie uciekniesz od niej. Od pięciu lat mam wrażenie, że przed nią
uciekasz, że ja i Hope jesteśmy tylko wyjściem awaryjnym, że jesteś ze mną dla niej. Doskonale wiem, że gdyby nie ciąża odszedłbyś i nawet się na mnie nie obejrzał. Mam tego dość, wolałabym, żebyś odszedł zamiast udawać kochającego męża!- nie rozumiałem skąd u niej taki nagły humor.- Wiesz co, wydaję mi się, że twoja matka nie przez przypadek zaprosiła nas na ten pokaz. Oboje wiem, że mnie nie znosi, nawet jeżeli dobrze udaję i miała nadzieję, że odejdziesz ode mnie i zwiążesz się z Caroline. Cały czas czeka, aż znów potknę, a ona będzie pierwszą osobą namawiającą cię do rozwodu.
- Źle ją oceniasz. Mama jest dumna z tego co osiągnęłaś, poza tym zawsze pomagałaś jej z ojcem i jest ci wdzięczna. Poza tym, od kiedy obchodzi cię zdanie innych? Dlaczego cały czas wracasz do tematu Caroline? To już zamknięty rozdział, nie chcę żebyś o niej myślała, porównywała się z nią. Jesteś moją żoną, kocham cię i dlatego zostałem. Nie zapominaj, że zawsze miałem wyjście i gdybym nie chciał być z tobą, zabrałbym córkę i odszedł. Pora żebyśmy się z tym uporali, bo nie raz będziemy spotykać Caroline, chociażby z powodu Bonnie i Kola.
- To powiedz, jak mam spojrzeć jej w twarz, skoro wszyscy wiemy, że mnie z nią zdradzałeś?
- Normalnie, mnie również czeka spotkanie z jej mężem Tylerem i nie czuję z tego żadnej presji. Przecież jesteśmy dorośli i podjęliśmy odpowiednie decyzję. Zazdrośnico, kocham cię i nigdzie się nie wybieram.

7 komentarzy:

  1. Megaaa, zostaję na tym blogu haha
    I zapraszam na mojego bloga
    Nie zwiazku z the originals ani vampure diaries, to moja wymydlona historia ale mam nadzieję ze komus się spodoba
    Adres: livinmemories.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tego co widzę to dużego zainteresowania nie ma.Mnie to się za bardzo to nie podoba.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten blog jest bardzo interesujący.Moim zdaniem na ten blog na pewno zagląda bardzo dużo osób.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dobrze zrobiłem że wszedłem na ten blog. Z tego blogu można wiele się dowiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Na tym blogu przeczytałem bardzo dużo artykułów. Z każdego artykułu można się bardzo dużo dowiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawy to jest blog. Na pewno na ten blog wchodzi bardzo dużo osób.

    OdpowiedzUsuń